Jakiś czas temu zaczęłam Post dr Ewy Dąbrowskiej. Chciałabym tu napisać swoje wrażenia i tego jak to u mnie przebiegało. Post Dr Dąbrowskiej inaczej dieta warzywno-owocowa, która za zadanie ma oczyścić nasz organizm z toksyn oraz lećzyć (?) Chyba można tak to nazwać. Jeść można tylko wybrane produkty. Z owoców to tylko: Jabłka, cytrusy i grejpfruty i czasem kiwi. Należy odstawić alkohol, kawę, mocną herbatę, papierosy. Post powinien trwać minimum 2 tygodnie a maksymalnie 6. Na początku mogą pojawić się "kryzysy odzdrowieńcze" takie jak: Bóle głowy, bóle stawów i innych części ciała i również może pojawić się gorączka. Powinno również odstawić się wszystkie leki przy konsultacji z lekarzem. Slowem wstępu to tyle. Odsyłam do strony DOKTOR.
Dlaczego zdecydowałam się na post?
Chciałam sprawdzić czy jestem w stanie wytrwać i to raczej było takim motywatorem do rozpoczęcia. Drugim czynnikiem było pozbycie się wszelkich toksyn z organizmu i dodaniu witamin. Najważniejszym czynnikiem była helicobacter Pylori bakteria z którą męczę się juz ponad 2 lata. Słyszałam, że komuś udało się zwalczyć bakterie dietą warzywno-owocową. Mi niestety leki, które brałam nie pomogły i czułam się po nich jeszcze gorzej. Zgaga, nadkwaśność, mdłości, bóle żołądka, wymioty nie ustały nadal mimo, ze stosuje się do zaleceń. Więc stwierdziłam, że chyba już nie mam nic do stracenia. Chciałam również sprawdzić czy post wpłynie także na moje nogi (piszczele), które kiedyś sobie zniszczyłam zbyt intensywnym ćwiczeniami. O diecie usłyszałam na youtube, ale przeszłam koło tego obojętnie. Po kilku dniach zaczęłam czytać o tym wszystkim i podjęłam "wyzwanie" a o tym jak to przebiegało u mnie przeczytacie niżej. Moim założeniem było by post trwał 3 tygodnie.
Jak post przebiegał u mnie?
Dzień 1-5 (25.06-29.06.2018)
Pierwsze 5 dni przebiegło pomyślniej niż myślałam. Nie chodziłam jakoś bardzo głodna, czułam się nawet dobrze, chociaż doskwierały mi pewne objawy. 1 i 2 dnia było mi strasznie zimno (uczucie zimna takie jak kiedyś gdy brałam przedtreningówke), nie mogłam się ogrzać. 2 dnia także miałam mały kryzys, byłam głodna bardziej, ale to był "głod psychiczny" bardzo chciało mi się pieczywa (jestem osobą, która mogłaby jeść pieczywo prawie ze wszystkim) Dzień 3 był już o wiele lepszy, ochota na pieczywno minęła natomiast nadal było mi zimno, odczuwałam także silne pragnienie wody (Wcześniej już piłam dziennie po 1,5/2l wody) W tym dniu nabrałam także większej motywacji, ponieważ znalazłam kilka super przepisów! Dnia 4 (czwartek) był troche gorszym dniem, ponieważ dostałam zgagi, ale nie na tyle silnej by mi jakoś szczególnie przeszkadzała. Niestety zauważyłam także pogorszenie mojej cery, stała się bardziej szorstka, mniej nawodniona i to sprawiło, że się troche zdemotywowałam. W nocy z czwartku na piątek bolała mnie głowa, ból taki jak przy złym ciśnieniu. Dnia 5 (piątek) byłam bardzo senna i ciężko było mi wstać, czułam się jakby była godzina 6 rano. Jednak po porannym treningu wszystko minęło. Po południu zaczęłam sie gorzej czuć tak jakby brakowało mi magnezu, gorsza koncentracja i doszła senność - jednak to u mnie norma o tej godzinie oraz znów uczucie zimna. Zaczęła mnie znów boleć głowa jak wcześniej i zatoki. Puls wynosił ponad 100, ale normalnie u mnie wynosi w okolicach stówki. Obawiałam się jedynie weekendu.
Dodam także, że dnia 2 i 3 czułam się bardzo senna natomiast w nocy doskwierała mi bezsenność. Jeszcze musze powiedzieć, że popełniłam spory błąd w trakcie tych pierwszych 5 dni, ponieważ nie miałam dokładnej listy dozwolonych owoców i myślałam, ze mozna w zasadzie wszystkie, więc wiekszość niedozwolonych kupiłam i jadłam na śniadanie, ale nie było tego bardzo dużo. Przez ten cały czas oczywiście wykonywałam ćwiczenia siłowe jak i cardio.
Weekend
dzień 6-7 (30.06-1.07.2018)
Bardzo się obawiałam tych dni i pokus jakie będę miała, ale nie dałam się im. Jak się czułam? W nocy z piątku na sobote było źle i bardzo męczyła mnie zgaga i chciałam już przerwać post, ale rano było już okej, więc się nie poddałam. W sobotę było okej, ale bardzo bolała mnie głowa i zatoki. Przyszła niedziela w której się poddałam po południu, a przyczyną była właśnie zgaga i bakteria. Niestety jest tak, że mając tą bakterie nie można doprowadzać do głodu a post opiera się na głodówcę. Dla mnie natomiast ważniejsze jest moje zdrowie i to jak się czuje i mój organizm a męczyłam się przez tą zgage bardzo.
Czy żałuje?
Źle się z tym czuje, że nie dałam rady wytrzymać tych 3tygodni tak jak sobie zakładałam, bo wiem, że gdyby nie męcząc mnie zgaga to dałabym radę, bo tak źle nie było. Mówi się trudno. Zauważyłam, że już nie potrzebuje tyle jedzenia i szybciej się najadam, jem o wiele mniej a zgaga już nie męczy odkąd przerwałam post, więc wszystko okej :) W tydzień schudłam około 1,5kg :)
| INSTAGRAM |